Rajd Tunezji: Hołowczyc czwarty po wjechaniu do Afryki

Rajdowa karawana wjechała do Afryki i od soboty zacznie się prawdziwe ściganie. Na rajdowców będzie czekać osiem pustynnych i wyczerpujących etapów. Przygrywką był piątkowy odcinek specjalny z Tunisu do Matmata o łącznej długości 437 km, z czego tylko 25 km stanowiło odcinek specjalny. Zwyciężyli Rosjanie Leonid Novitsky i Oleg Tyupenkinkin jadący Mitsubishi. Załoga Nissana Navary Orlen Teamu, Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin, liderzy po prologu, stracii na odcinku 26 sekund i spadli na 4. miejsce. Łukasz Komornicki i Rafał Marton jadący Buggy SMG w barwach Diverse Extrem Team przegrali różnicą 85 sekund co daje im 10. lokatę po etapie.

"Jak dobrze znowu poczuć pustynię" - żartuje Łukasz Komornicki. "Rajd zaczyna się dopiero rozkręcać, ale cieszę się że mimo kłopotów ze skrzynią biegów udało się nam uzyskać nie najgorszy czas. Skrzynia nadal nie działa tak jak powinna i pod koniec oesu zagotował się nam hamulec. Prawie pół odcinka jechaliśmy bez hamulców".

"Na początku, było wszystko w porządku, mimo sporego kurzu na trasie, udało się nam pojechać dosyć szybko. Na biwaku nasz serwis zajmie się usterką, i mam nadzieję, że podczas kolejnych etapów nie będziemy mieli więcej problemów. Rajd dopiero się zaczyna, ale nie chcielibyśmy z powodów technicznych na samym początku zbyt dużo stracić" - dodaje kierowca Diverse Extreme Team. Rafał Marton: "Oes nie był długi, około 10- kilometra dogoniliśmy startujące przed nami Pajero i jadąc za nim, przez siedem kilometrów w gęstym kurzu straciliśmy wiele czasu, z kolei 1,5 km przed metą musieliśmy szukać objazdu, aby ominąć leżącego na dachu w poprzek drogi Bowlera. To również kosztowało nas wiele cennych sekund".

"Myślę że wynik mógł być lepszy, ale uważam, że i tak nie jest nagorzej, jak na początek rajdu. Ściganie dopiero się zaczyna, przed nami dziewięć długich pustynnych etapów" - dodaje pilot Diverse Extreme Team