Samochody 4x4 » Aktualności » Rajd Faraonów: Thriller nawigacyjny, Sonik był przerażony

Rajd Faraonów: Thriller nawigacyjny, Sonik był przerażony
2014-05-21 - P. Krupka Tagi: Sonik, Rajd Faraonów
Środa na Rajdzie Faraonów była prawdziwym testem wytrzymałości. Pierwszy z motocyklistów wyjechał na trasę dopiero o godzinie 11:00, co oznacza że większość trasy zawodnicy pokonywali w największym upale. Podczas gdy słupek rtęci wędrował ponownie w okolice 48 stopnia, Rafał Sonik zdeklasował swoją konkurencję, przyjeżdżając na metę z trzecim czasem… w klasyfikacji z motocyklistami. Dokonał tego pomimo awarii urządzeń nawigacyjnych.
- To był bardzo poważny etap rajdowy: 363 km oesu, a razem z dojazdówkami pokonaliśmy 600 km. Żeby w dobrym tempie uporać się z taką trasą, trzeba być bardzo doświadczonym. Zwłaszcza, że dziś było kilka odcinków, które mogły być usypiające, a krótko po nich trzeba było pokonywać fragmenty wymagające maksymalnej koncentracji. Długo, bo około 20 km jechaliśmy po ukształtowanych przez wiatr i wodę głazach. Było naprawdę ciężko, zmęczenie dawało się we znaki - opowiadał na mecie Rafał Sonik, oblewając sobie głowę wodą i chłodząc kark workiem z lodem.
To jednak nie głazy, czy temperatura okazały się największym problemem lidera Pucharu Świata na drugim etapie Rajdów Faraonów. - Po około 100 km odcinka specjalnego straciłem niemal wszystkie urządzenia nawigacyjne: GPS, Sentinel i Speedocup. Został mi tylko metromierz i roadbook. Chyba po raz pierwszy jadąc przez pustynię byłem tak przerażony i zdenerwowany. Wokół nie było żadnych punktów odniesienia, a z nieba lał się żar. Nie wiedziałem gdzie jestem, ani dokąd jadę. Niczego ani nikogo nie było widać.
Po raz kolejny zaprocentowało doświadczenie wyniesione z wielu lat startów. Sonik ponad 100 km pokonał kierując się w zasadzie tylko swoim instynktem. - Pustynia miała fragmenty skaliste i piaszczyste. Na tych drugich widać było ślady, więc wyjeżdżałem na wzniesienie, znajdowałem choćby skrawek śladu i jechałem za nimi. Po jakimś czasie go gubiłem, znów wyjeżdżałem na wzniesienie i tak w kółko.
Problemu zepsutej nawigacji niestety nie udało się rozwiązać na tankowaniu, usytuowanym na 230. kilometrze trasy. Z pomocą Sonikowi przyszedł wenezuelski motocyklista Rafael Eraso. - Powiedziałem mu, że jak poczeka na mnie na prostych, gdzie będzie szybszy, to ja go poprowadzę przez kręte i trudne technicznie odcinki, na których z kolei ja radzę sobie lepiej. Nie wiem jakby to było bez wzajemnej pomocy. Prawdopodobnie i ja i on mielibyśmy kłopoty - zakończył Sonik.
Mimo tych przygód Sonik zdeklasował swoich konkurentów. Drugiego na mecie quadowca Stefano Dalla Valle wyprzedził o godzinę i 50 minut, a w łącznej klasyfikacji z motocyklami uzyskał doskonały, trzeci wynik. - Motocykliści są zdziwieni, bo jeszcze nigdy quadowiec nie jechał tak wysoko i tak blisko nich. Zobaczymy jak to się dalej potoczy. Na pewno nie będę się tym napędzał. Pojadę bardzo ostrożnie - komentował „SuperSonik”.
Doskonały czas uzyskali również Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy do mety dotarli na czwartym miejscu za żelazną trójką Al-Attiyah, Wasiliew i Al-Rajhi. Po trudach rywalizacji przyszedł czas na odpoczynek w oazie Dakhla w otoczeniu… żołnierzy, policji i tajniaków. - Wszędzie widać uzbrojonych ludzi, a biwak jest mocno chroniony. Miejscowi twierdzą, że region jest bezpieczny, a ta obstawa to tylko na wszelki wypadek - śmiał się Rafał Sonik.
To jednak nie głazy, czy temperatura okazały się największym problemem lidera Pucharu Świata na drugim etapie Rajdów Faraonów. - Po około 100 km odcinka specjalnego straciłem niemal wszystkie urządzenia nawigacyjne: GPS, Sentinel i Speedocup. Został mi tylko metromierz i roadbook. Chyba po raz pierwszy jadąc przez pustynię byłem tak przerażony i zdenerwowany. Wokół nie było żadnych punktów odniesienia, a z nieba lał się żar. Nie wiedziałem gdzie jestem, ani dokąd jadę. Niczego ani nikogo nie było widać.
Po raz kolejny zaprocentowało doświadczenie wyniesione z wielu lat startów. Sonik ponad 100 km pokonał kierując się w zasadzie tylko swoim instynktem. - Pustynia miała fragmenty skaliste i piaszczyste. Na tych drugich widać było ślady, więc wyjeżdżałem na wzniesienie, znajdowałem choćby skrawek śladu i jechałem za nimi. Po jakimś czasie go gubiłem, znów wyjeżdżałem na wzniesienie i tak w kółko.
Problemu zepsutej nawigacji niestety nie udało się rozwiązać na tankowaniu, usytuowanym na 230. kilometrze trasy. Z pomocą Sonikowi przyszedł wenezuelski motocyklista Rafael Eraso. - Powiedziałem mu, że jak poczeka na mnie na prostych, gdzie będzie szybszy, to ja go poprowadzę przez kręte i trudne technicznie odcinki, na których z kolei ja radzę sobie lepiej. Nie wiem jakby to było bez wzajemnej pomocy. Prawdopodobnie i ja i on mielibyśmy kłopoty - zakończył Sonik.
Doskonały czas uzyskali również Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy do mety dotarli na czwartym miejscu za żelazną trójką Al-Attiyah, Wasiliew i Al-Rajhi. Po trudach rywalizacji przyszedł czas na odpoczynek w oazie Dakhla w otoczeniu… żołnierzy, policji i tajniaków. - Wszędzie widać uzbrojonych ludzi, a biwak jest mocno chroniony. Miejscowi twierdzą, że region jest bezpieczny, a ta obstawa to tylko na wszelki wypadek - śmiał się Rafał Sonik.
źródło: inf. prasowa
Dodaj komentarz
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.
Zaloguj się
0
Komentarze do:
Rajd Faraonów: Thriller nawigacyjny, Sonik był przerażony
Podobne: Rajd Faraonów: Thriller nawigacyjny, Sonik był przerażony




Podobne galerie: Rajd Faraonów: Thriller nawigacyjny, Sonik był przerażony



Najczęściej czytane w tym miesiącu
Tapety na pulpit
Newsletter
Galerie zdjęć